piątek, 11 kwietnia 2014

Znów próbowałam się zaprzyjaźnić

Z maszyną do szycia oczywiście.
Miałam potrzebę uszycia kocyka. Jeden, ażurowy i szydełkowy - to trochę mało. Jeszcze jednego mi potrzeba. W oko wpadł mi minky. Oczywiście różowy. Słodki róż.
Co tam kocyk, kocyk to mało. Zamówiłam jeszcze jeden mniejszy kawałek z zamiarem uszycia poszewki na poduszkę. Do tego dobrałam żółciutką flanelkę w zwierzaki (żeby za słodko nie było). Z resztki minky (nie całej, go jeszcze maleńki kawałek został) uszyłam szmatkę do ciamkania. Na pytanie "myślisz, że ona też będzie ciamkała metki" odpowiedź była jasna: "oczywiście, wszystkie dzieci ciamkają".
Teraz mogę spokojnie wyruszyć na porodówkę....









No i chyba coraz bardziej podoba mi się ta przyjaźń.

Pozdrawiam
Lidka

6 komentarzy:

  1. Śliczny komplecik uszyłaś ;-) pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja myślę, że całkiem nieźle zaprzyjaźniłaś się z maszyną do szycia, bo efekt wyszedł super. A Ty się kochana dobrze wyśpij przed tą porodówką :-))) Buziaki!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd wiesz, że w nocy szyłam?

      Usuń
    2. Strzelałam ;-) ale o tym spaniu to serio piszę ;-) pamiętam jak po porodzie nie mogłam spać...

      Usuń
  3. Komplecxik miodzio :) Owieczki i ten róż, doskonałe połączenie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. pomysł na metki super!!
    komplecik wyszedł ekstra!

    pozdrawiam
    angielk

    OdpowiedzUsuń